Łączna liczba wyświetleń

sobota, 26 stycznia 2013

Upokorzenie, ból i rozpacz

Szła chwiejnym krokiem. Jeszcze tylko 20 metrów i będzie w domu. Dobrze że prowadził ją chłopak którego znała i wiedziała że doprowadzi ją bezpiecznie do celu.

Nagle z niewiadomych przyczyn chłopak przyśpieszył  raczej wlokąc Gosie niż prowadząc. Dziewczyna spytała się dlaczego ale chłopak odpowiedział tylko że tam jest reszta i skręcił w prawo. Gosia widziała w tym sens i sama przyspieszyła kroku tak że w miarę wygodnie szło się im obojgu. Weszli na ścieżkę i stanęli pod ścianą. Nie było nikogo poza nimi. Gosia chciała się spytać ale nie zdążyła. Chłopak ją pocałował. Chciała się odsunąć. Wcale nie chciała się z nim całować. Nie podobał jej się i oczywiście przeleciał już każdą dziewczynę w okolicy. Nie dała rady nic zrobić. Nagle chłopak popchał ją tak że upadła na kolana. Gosia zamknęła oczy. Słyszała tylko dźwięk rozpinanego rozporka. Czułą się okropnie upokorzona. Usłyszała krzyki ludzi za nimi. To było straszne. Nie wiedziała jak to przeżyje ... i gdy już myślała że gorzej być nie może... Chłopak podniósł ją i oparł brutalnie twarzą o ścianę... Zrobił TO... wbrew jej protestom... Dopuścił się tego czego żadna dziewczyna nie powinna przeżyć. A potem ją  zostawił... z obtartą twarzą od ściany i siniakami...Żałosne... Gosia po tak długim okresie dzielącym ja od tego zdarzenia uznała że już czas by to wszystko opisać... bo wcześniej nie była w stanie... więc wzięła długopis, odpaliła papierosa i pozwoliła by słowa bólu i żalu wylewały się na papier. Wraz z kolejną wydychaną smugą dymu na papierze znajdowały się kolejne obrazy i uczucia towarzysząc dziewczynie WTEDY. Mimo tego ze pamiętała to zdarzenie doskonale i każdą chwile miała przed oczami za każdym razem gdy zasypiała i otwierała rano oczy ciężko było jej o tym pisać.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Jaki jest powód ?

Dlaczego czuje narastającą irytację ? Nie umie przelać tego ,,filmu'' który stworzyła w głowie na papier... Co doprowadza ją do szewskiej pasji ale ta irytacja jest inna ... Czuje ze upada i już nikt jej nie podniesie. Dlaczego denerwuje ją osoba którą powinna bezgranicznie kochać ? Dlaczego jest coraz wiecej rzeczy których ona nie mogła dzisiaj znieść? Może to przez jej twórczość. Może... Ale ona czuła w tym wszystkim inny podtekst. Męczący ja i nie dający jej spokoju... Dzisiaj była dla niego nikim ... była na drugim planie i poczuła sie jak pies... który zawsze czeka przy nodze swojego pana bo jest wierny. Tyle że ona była wartościowym, utalentowanym człowiekiem... Więc dlaczego ma tendencje do dawania sobą pomiatać ?







środa, 16 stycznia 2013

Historia zatacza koło ?

Nie miała już nic... Zdała sobie sprawę że wszystko co miała do stracenia bardzo dawno temu już straciła. Całe swoje dotychczasowe życie okazało się śmieszną iluzją. Straciła wszystko z własnej lub z cudzej inicjatywy bo bywało różnie... czasem sama doprowadzała do zniszczenia części siebie tylko dlatego ze ktoś bardzo subtelnie ją do tego nakłaniał. Straciła serce, miłość, przyjaźń, człowieczeństwo, emocje, uczucia, straciła samą siebie. Stała się pustą skorupą. Przestała walczyć z ludźmi którzy kiedyś byli dla niej zagrożeniem. Bo po co ? Nie da się ranić człowieka bez serca... Przestała walczyć o siebie. Nie potrafiła rozmawiać, skupić się, uczyć się, przebywać,funkcjonować, żyć... Jedyne co robiła to oddychała i nawet to nie przychodziło jej z łatwością. Zawsze była przy niej  muzyka, która również znalazła sobie innego towarzysza. Została sama, brakowało jej wszystkiego... jakiejkolwiek relacji. I nagle zjawił sie ktoś... zwykły znajomy, który bardzo wolno stawał się kimś więcej. Ze zwykłego znajomego awansował na ''kolegę'', później zaczął ją poznawać (choć tak naprawdę nie było już czego)... zaczął jej pomagać. Trzymał ją (świadomie lub nie... może zdawał sobie sprawę że sama stać nie umie... że musi sie od początku nauczyć żyć) Wypełnił ją sobą choć oboje nie mieli o tym pojęcia. Stał sie jej bratem... przyjacielem. Był z nią wszędzie i zawsze. Przestawała czuć sie pusta... Pozbierał jej połamane i zdeptane serce.  Obiecał że razem je posklejają po czym w nim zamieszkał. Stworzyli ''relacje'' której ona tak bardzo potrzebowała. Poczuła szczerą bezinteresowną miłość którą widziała w jego oczach. On się nią opiekował. Czuła się przy nim bezpieczna. Wiedziała że chłopak zrobiłby dla niej wszystko. Ale co potem ? Uzależniła się... jeden jego gest i spadnie niżej niż poziom z którego poprzednio ją pozbierał. Zaczęła sie bać. Ale zaczęła wbrew sobie również kochać. Bo przyjaźń to jakiś tam rodzaj prawdziwej najszczerszej miłości.


niedziela, 13 stycznia 2013

Będzie dobrze

Nowe postanowienie... Nie będzie czekać aż szczęście samo do niej przyjdzie (zdawała sobie sprawę ze tak po prostu to nic nie dostanie) Jeśli ma czekać to coś ze sobą zrobi. Po pierwsze basen. Po drugie ćwiczenia przed snem. Po trzecie dieta :)
Mimo tego ze bala się że nie wytrwa już się nie umiała doczekać następnego dnia. Chciała czuć kontrole nad własnym życiem. Nad własnym ciałem. Chciała być atrakcyjna. Jeśli dała radę przez 2 miesiące da rade i teraz. Na początek 2 tygodnie głodówki ... No cóż ... jakoś to będzie. Na szczęście papierosy nie mają kalorii a pomagają w przetrwaniu głodu. :)
Będzie dobrze ... Czuła to ...

sobota, 12 stycznia 2013

Czekam...

W sumie może to i dobrze że się tak stało. Może dobrze że Michał powiedział to co myślał ... może się boi tak samo ja ona ? On jest przecież coraz bliżej a Gosie tak bardzo przeraża fakt ze wciąż jej mało. Wciąż czuje niedosyt... Nie wiedziała czy chodzi o miłość ? Nie wiedziała czy kocha bo jeszcze nie do końca umiała znaleźć serce które zostawiła dawno temu komuś innemu.
Wpis z Gosi pamiętnika :
Nie minęlo dużo dni ale mineło dużo minut i sekund. Dużo chwil i zdarzeń. Boję sie... boję sie ze sie w nim zakocham. On jest coraz bliżej a mi to nadal nei wystarcza. Pragnę więcej. Wciąż chcę czegoś nowego. Czegoś nadto co już mam. Czekam... Bo życie na tym polega... żeby czekać na odrobinę własnego szczęścia.

środa, 9 stycznia 2013

Przyjaciel ?

Następny dzień nie przyniósł jej nic dobrego... W szkole potrafiła dość skutecznie ukryć swoja duszę... Miała przyjaciela... Michała... Tworzyli dość dziwną relację. Choć ona nie szczyciła się ani nadmierną urodą ani nad wyraz inteligencją a on był strasznie przystojny i bardzo popularny nie tylko w swojej klasie, byli niemal nierozłączni. Dużo dziewczyn mówiło Gosi jak jej zazdrości że ma tak fajnego chłopaka przy sobie. Dziewczyna była dumna że przyjaźniła sie właśnie z nim ... nie potrzebowała nikogo innego... każdy dzień spędzała z Michałem. W szkole i poza szkołą ... Weekendy już też spędzali wspólnie. Ale od pewnego czasu czegoś jej zaczęło brakować ... Michał zaczął sie odsuwać co doprowadzało Gosię do jeszcze większego załamania. To byla jedyna osoba która trzymała ja do kupy  po wydarzeniach ostatnich miesięcy a teraz jakby sie odsuwał... Przestał sie z nia spotykać po szkole z dość błahych pretekstów,  nie mogla tego znieść... Nie była w stanie funkcjonować ze świadomością że mogłaby stracić  przyjaciela. Chciała z nim porozmawiać ale nie wiedziała jak. Co ma mu powiedzieć ? Jak rozpocząć? Michał jednak zaczął sie czegos domyślać...
- Możesz mi przeciez powiedzieć o co chodzi...
- Powiem... w swoim czasie... musze to jeszcze ogarnąć...
Bała sie jak on zareaguje na jej odczucia ale powiedziała mu wszystko co było według niej nie tak... Dowiedziała sie że Michał nie odsunął sie dlatego że zaczęło się coś psuć ... on uważał ze ta relacja jest dziwna i nie chce niczego więcej... Jest dobrze tak jak jest a przed chwilką wszystko pędziło ku związkowi którego Michał nie chciał. Może Gosia tez tego jeszcze nie chciała ? ? Załamała się... nie ma to jak usłyszeć od przyjaciela że odsunął sie bo bał sie że jest za blisko. To ją zraniło.
Wyszła ze szkoły ... odpaliła ostatniego papierosa i pozwoliła sobie uronić łzę...

wtorek, 8 stycznia 2013

Dym z papierosa

W pomieszczeniu unosił się dym z papierosa... wolno, delikatnie... zaciągnęła się... Lubiła palić. Wypuściła dym... omiótł ją swoją szarością. Siedziała skulona pod ścianą. Patrzyła na zeszyt... Leżał na biurku, taki  zwykły zeszyt...błękitny z kwiatem na okładce... Dokładnie wiedziała co tam jest. Nawet gdy nic w nim nie pisała dotykała go codziennie. Całe jej życie na paru stronach zwykłego błękitnego zeszytu. Wszystko co miała. Wszystkie wspomnienia i uczucia które towarzyszyły jej przez ostatnie miesiące. Zamknęła oczy... ostatnie miesiące były potworne... nie przyniosły nic co chciałaby pamiętać lecz mimo to  czuła że to jedyny czynnik który ją kreuje ... jedyna rzecz która jest jej bezgranicznie wierna ... cierpienie zabrudzone samotnością. Samotna... była po prostu sama na świecie. To brzmi tak ckliwie ale ta okrutna prawda przylgnęła do niej jak zaraza.W tle leciał James Blunt który tak pięknie umiał ubrać w słowa to co czuła ona sama. Tyle smutku napłynęło do jej połamanego serca że zaczęła wątpić czy całkiem nie znikło. Kiedyś żyła naiwna w świecie złudnej nadziei ale to był jej świat, jej wspaniały znany świat. Teraz odkryła prawdę i wolała by jej nigdy nie znać. Poczuła łzę która zbiera się w oku ? Jeszcze przynajmniej przez dwie godziny będzie sama w domu... moze sobie pozwolić na chwilę słabości... Dlaczego nie ? Łza która jeszcze przed chwilą napłynęła do oka teraz spływała wolno, tarasując drogę kolejnym... Po chwili coś w niej pękło. Wybuchła szlochem o który sama by siebie nie podejrzewała. Myślała że to wszystko za nią ... że już będzie tylko lepiej... ale okazało sie że z każdym dniem było jeszcze gorzej. Każdy przynosił coś złego i dodawał to do pustki dnia poprzedniego. Czuła się jak pośmiewisko ludzi nawet jak była zamknięta we własnym pokoju sama w domu. Gdy łzy sie trochę uspokoiły wyciągnęła rękę przed siebie. Z paczki wyciągnęła kolejnego papierosa i zapaliła go z naborzeństwem. Dlaczego nie ? Mama wróci dopiero za 2 godziny... Przez chwilkę patrzyła jak się tli... a sekundę puźniej poczuła jak wszystko wraz z zaciągniętym do pólu dymem zaczyna się rozluźniać. Wiedziała ze będzie sie tak czuć. Wiedziała że jest rozwiązanie tej całej popierdolonej sytuacji w jej życiu. Ale była za słaba by dać się ponieść marzeniu... Nie potrafiła żyć a na śmierć była zbyt słaba...

Minęło pół godziny. Wstała... Weszła do łóżka i zasnełą... sen zawsze jest lepsza niż świadomosć która może przynieść odrobinę złudnej nadziei która jest tylko okruszkami pozostałości po poprzednim życiu.